Wyspa Rozkoszy
Podążałem ścieżkami zagmatwanej intrygi
ciał
Pod-różą majaczeń – Odyseją zgubną
Graalem był boski utopi smak
Spływający wraz z falą wzruszenia
Tą łzą szczęścia
W kielich moich rozkoszy.
Nie płacz maleńka...
A Słońce
Boskie to ciało, ciało niebieskie
Drogę wskazuje palcem opatrzności
Którędy kroczyć winny
Zagubione zmysły me
Podniosłem kurtynę pamięci
I szczegół po szczególe
Z rozmachem – mikro
Detekcji piękna
Podziwiałem uroki
Mej wyspy bezludnej
Wpierw,
Wskoczyłem w Lagunę Zapomnienia
Złocisko-Błękitnych głębin upojenia
Łowiąc rozkosz niczym tęczowe koralowce
Falujące brzegiem odcienia morskiego
…
Otoczone przez kołyszący las
ukojenia…
W bezmiarze nadziei i spokoju…
Nagły trzepot rzęs
Wyrwany ze snu
krok po kroku stąpając ostrożnie
do serca Wyspy
na palcach – Wskazująco, Serdecznie
spijałem
jej ciepło rozpalenia
jej wiotkość niepewności
jej delikatność jedwabiu
Dotarłem do Szczytów Namiętności
niczym wulkanów rozkoszy
uśpionych, pełnych źródeł
krainy mlekiem i miodem płynącej
gdzie spoczęli moi żołnierze
w tęsknocie za dalszą podróżą
zagubieni w myślach uprzytomnienia
Rozkoszą wędrówka i odkrywanie Ciebie...
wszak to zaledwie gra-uczuć
Słonko, ma Wyspo
Kasieńce sto lat!
Komentarze (1)
O mój boże, co za epopeja..