Wyznanie
Kiedy patrzę jak się męczy
Żal ogarnia całkowity
Chciałbym pomóc i wyręczyć
Lecz za bardzo jesteś skryty
Pragnę wiedzą się podzielić
Co przygniotło mnie tak silnie
Lub powrócić w miejsca "kiedyś"
W nich zatrzymać się na chwilkę
Jeden moment mi wystarczy
Zerknąć w przeszłość, jaka była
Wrócić z tarczą, nie na tarczy
lecz za słabo to jest widać
Swoje smutki tu dzieliłem
Na osoby przypadkowe
Do większości nie trafiłem
A dla kilku jestem słowem
Podziw czasem się pojawił
Może ktoś miał jak ja również
Może w świecie są też tacy
Co szukają siebie w tłumie
Kto jest w tobie, kim się stajesz?
To pytanie wciąż nam daje
Niepewności kilogramy
Czy swą wiarę utrzymamy
Czy upadek zechce powstać
By mieć siły w przód podążać
W tym utrzymać się do końca.
Komentarze (6)
Interesujące.
Lepsze są kilogramy pewności mz:)
Pozdrawiam :)
ciekawe rozważania.
Trudnajest taka walka z samym sobą gdy niepewnoś jutra
jest w tych zmaganiom sędzią... pozdrawiam
Bardzo życiowe rozważania.
Pozdrawiam serdecznie :)
Refleksyjnie. Msz w pierwszej strofie dobrze byłoby
doprowadzić do zgodności osób, pisząc "męczysz"
zamiast "męczy", albo "bywa" zamiast "jesteś", ale to
nie mój tekst. Miłego dnia:)