Wyżyny krańców Ziemi
Bezkresność iluzji ciszy
W mym umyśle zamęt
Natury piękno
Przeobrażam w czystość cnót.
Wypalają się zmysły
Widokiem martwej natury
Niczym sen spędza mi z powiek
Myśl o odłączeniu.
Płonę od płomieni
Marznę od poświaty
Słońce mą dusza
Księzyć mym cieniem.
Przestrzeń nieograniczona
Traw niesionych
Drzew zgniło-zielonych
Myśli oczyszczonych.
Pragnę się w mech wtopić
Rozpłynąć w powietrza woni
Rozpalić w dnia upale
Zmrocznieć w nocy cieniu.
Chce ŻYĆ !
Czuć się życia częścią
Chce kochać to
Co kochania jest warte !
Czuć serce wzniesione
Na wyżyny krańców Ziemi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.