5 XI 2003r
splecione ręce, zbielałe kostki bólem i
cierpieniem
i pytań tysiące - było, jest,
będzie....?
goryczą w istniejącym czasie - więc już nie
marzeniem?
pachnie wiatr w osieroconych konarach
serca
nie minie miesiąc a pod butami zaskrzypi
wspomnienie
ta cisza - krzyczy w niemym akcie - wie, że
uśmierca...
łez wylewanie - dziecięcą igraszką,
przemijaniem lata
a tu trzeba do przodu brnąć przez mroźne
stacje kolei
połamać żeber kilka w swoim sztywnym
szkielecie świata
Komentarze (2)
dobry, mocny wiersz tylko go zwęzić by się przydało bo
tory wąskie są ... :)
podobają mi się metafory...