x.x.x
Latawców błękitnych nagie dłonie...
w błogim oddechu znikają skronie,
czas dryfuje po myślach ospale,
w żyłach kłębią się rozgrzane fale.
Dreszcze łagodnie po plecach płyną...
chwile w objęciach nigdy nie miną,
wargi płomieniami otulone,
muskają szyje w siebie wtulone.
W obłędnym w tańcu palce szaleją...
nagie ciała przestać nie umieją,
szaleństwo w obłędzie, obłęd w chwili,
rozkosz, o której nawet nie śnili.
Wokół świece radośnie mrugają...
a kochankowie wciąż nie przestają,
gorąco rozsadza spragnione ciała,
zaraz pękną jak wzburzone działa!
Fale rozbiły błękitu bramy...
krew wzburzona rozerwała tamy,
oddechy dwa na chwile ustały,
ciała duszy przez chwile nie miały.
www.yme.art.prv.pl- działa niestety tylko w Mozilli Firefox.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.