za kotarą jutra
za kotarą bezbarwną. na promieniu słońca
wiszącą bezwiednie
jak atłasowy skrawek życia wyrwanego z
muru
związana apaszka. przemoknięta kroplami z
akwarium
zwinięta w kłębek barwionej wełny. ściska
pomiędzy
brzęczący pęczek kwiatów z wystajacym
breloczkiem raju
zapisane litery wczorajszego hymnu
przewracają na ziemię
posklejane klocki. nieprzeterminowany
cyjanopan skręca resztki kurzu
osiadłego na białej serwecie do której
przyklejona ryba
zapowiada pejzaż jutrzejszego powietrza
przechylona lekko drabina stuka o wystającą
dachówkę
opierając się jedną nogą o liczydło, które
wypadło z luki
pomiędzy cegłami. wypchnięte przez
kalkulator
wiesz, że jeszcze nie zdążyłam wszystkiego
pozbierać
co porozrzucały kłęby dymu unoszącego się
nad miastem
ale jeszcze troszkę. może zdążę połapać się
w tym szeleszczącym nieładzie
i odbudować strych porośnięty dwuletnim
sianem
które kiełkuje farbkami w nierozerwanym
opakowaniu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.