Za szczęściem
Gdzieś jestem...
Patrzę lecz nikogo tam nie ma...
Rozglądam się, krzyczę i wciąż głucha
cisza.
Straszne...
Biegnę i wołam
Wołam i biegną i nic.
Cisza...
Rozglądam się wogół lecz wreszcie ktoś
stoi...
Podbiegam bliżej lecz coś mnie odciąga.
Dziwne...
Jest tam.. ktoś...?
Odpowiada ta szara rzeczywistość..
milczeniem...
A on stoi i patrzy jak się męczę...
Próbując wyjść spod zamknięcia...
Nie poda ręki i nie pomoże,
Ja stoję za szybą i płaczę...
Twarz jego się stała dziwnie spokojna...
Już coś dobrego na myśl mu przyszło?
Nie! odchodzi, zostawia mnie samą!
I biegnę i w szybę uderzam...
Już mi się siły skończyły...
Nie mamy ich przecież nieskończenie
wiele...
Już wiem co to było...
To było marzenie...
Odeszło i co z tego? Są inne
piękniejsze...
Musimy walczyć o nasze szczęście.
Na codzień od nowa... z nadzieją...
Bo choć czmychnęło ukratkiem...
Kiedyś je dogonię!
Szczęście samo nie przyjdzie. Musimy na nie zasłużyć ;)
Komentarze (1)
Ładny wiersz... Jest w nim wiele prawdy. Musimy
walczyć o szczęście...:) +