Zabiję go
Już dawno planowałem
wiele razy przemyślałem
jednak wciąż nie wykonuję
tego co mnie tak nurtuje
chcę z nim skończyć ostatecznie
tak tak jestem pewien, że koniecznie
nie powinien istnieć wiecznie
nie powinien istnieć wcale
tak wiem o tym doskonale
Niech poczuje jak mieszanka wybuchowa
rozprowadza się po mięsie, wtedy cała jego
głowa
oszaleje, zmięknie i zwiotczeje
całe ciało jakby tego było mało
natłok myśli go za szyję chwyci
gdy już straci oddech...
...zapalimy setkę zniczy
Tak zabiję go, zabiję go, zabiję....
...o dziwo jeszcze żyję
i ze sobą nie skończyłem
Bo nie ważne kim on był
i nie ważne jak on żył
to nad grobem kaznodzieja
wznieci ogień pocieszenia
zabił, przecież tak z niechcenia
czy jest godny przebaczenia?
Ja tam nie wiem i nie myślę
jestem pewien, że go zniszczę
Tak zabiję go, zabiję go, zabiję...
....o dziwo jeszcze żyję
i ze sobą nie skończyłem
Pierwszy strzał rozerwie mu wątrobę
już nic nie wypiję, drugi w torbę
już nie będzie ojcem, trzeci w słońce
tak dla strachu niech się posra
schudnie jakieś 21 gram
w dupie miał je póki jeszcze żył
dziś już tylko został z niego pył
Tak zabiję go, zabiję go, zabiję...
....o dziwo jeszcze żyję
i ze sobą nie skończyłem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.