Zabiłam...
Był ten smutek, co tak niemo patrzył w
oczy
i godzina przeznaczona na rozstanie,
czas minuty z bezwzględnością chłodną
toczył
i nie padło żadne słowo o spotkaniu.
Sznury pereł jaśniejące w rzęs firanach
wysychały na pobladłych, gorzkich
ustach,
kwitły róże, helioptry i kasztany
lecz w ogrodzie mego serca było pusto.
I wiedziałam że już nigdy nie zobaczę
z ramionami rozwartymi twej postaci,
więc zmagałam się walecznie z tą
miłością
i zabiłam...
Boże, zechciej mi wybaczyć.
Komentarze (18)
Być może tak jest, że to miejsce dziwnie puste zawsze
uda się zapełnić i w na zgliszczu rozczarowań zbudować
coś pięknego.
ładny klimat, melodyjny wiersz, pozdrawiam
nastrój... pustych ogrodów serca- chwyta za serce! To
morderstwo będzie Ci odpuszczone !