Żabka
Dla tych wszystkich którzy nie wierzą w się swego wnętrza...
Była sobie żabka jakich wiele,
kumkała jak inne, najchętniej w
niedzielę.
Zieloną skórkę jak to zwykle bywa miała
i wśród tłumu swego księcia szukała.
Wyobrażeń o nim wiele było,
lecz póki co żadne się nie spełniło.
Miał być wysoki, na głowie powinny być
loki,
potem znów szczupły i bardzo schludny.
Lecz nigdzie księcia nie było,
a żabce samej się przykro robiło.
Szukała wszędzie gdzie tylko można,
liczyła na to że go wreszcie pozna.
Lecz tak mijały ranki, wieczory,
aż do żabki przypłynęły aligatory.
A ta zielona, biedna malutka,
gdyż do śmierci droga już była krótka,
płakać rozpaczliwie zaczęła,
aż krokodyla paszcza się zamknęła.
Spojrzał On wtedy na żabkę tą
i spytał skąd łzy tak soczyście płyną?
Wszak istota malutka to była,
a łzami pół lasu zatopiła.
Żabka grzecznie opowiedziała
jak wszędzie księcia szukała.
A z takim zaangażowaniem i uczuciem
opowiadała,
że krokodylowi, aż łza po łusce
spływała.
Wtem wieki potwór zrozumiał,
dlaczego żabki zjeść nie umiał.
Te łzy zmiękczyły mu serce,
lecz nie wiedział co zrobić w podzięce.
Przytulił żabkę więc mocno,
a wszystko działo się już późną nocą
i spojrzał dookoła, czy nikt nie słucha
potem szepnął jej czule coś do ucha.
Do tej pory nikt nie wie co to było,
lecz życie żabki to odmieniło.
Księcia szukać przestała,
bo z jednego sprawę sobie zdała,
że choć zielona i mała
swym sercem potwora ujarzmić zdołała...
Komentarze (2)
podziwiam glebie przekazu,pieknie
ładna bajka z morałem,pozdrawiam