zabrali nam okna
Gapimy się w ściany
ogołocone z przybytku
jak niedobitki bitwy
spazmatycznie na atak kolejny czekając
absurdalnie
zamiast usnąć już po wszystkim
Gapimy się w ściany
tam, gdzie niegdyś okna się nam
otwierały
bez łzy, jednak z żalem małym,
bo przecież szkoda
ale nic więcej,
bo cóż więcej powiedzieć można,
gdy nic do powiedzenia już nie ma.
Siedząc sztywno na krzesłach
bez pragnień, by gest uczynić
lub dostać
gapimy się w ścian
zimne mury
mokre słono
od środka.
Wyryte tu tkwią
nasze oczy
pośród tysięcy innych
zamkniętych w kamieniu.
Krzyczałeś, jeszcze tak niedawno
że okna nam wynoszą,
że krzywdzą w dzień biały
„Zabrali nam okna!”
-płakałam…
Ale poznałam tam
przed sekundą
świeży cement słów
śliną rozrobiony
naszą
Komentarze (2)
Piękny, ekspresyjny wiersz; trafne metafory. Czytam
Twój wiersz kolejny raz i odkrywam nowe znaczenia...
Jestem pod dużym wrażeniem. Gratuluję + i pozdrawiam;)
Piękny, zamknięty w wyrazistych metaforach wiersz,
oddaje smutek pustki ...brawo.