zachód
Podkładam dłonie pod światło,
by jak najwięcej nałapać,
purpury, złota, błękitu
- cudownych kolorów lata.
Wiatr w trzcinach przygrywa lekko,
kołysząc je w rytm zachodu
a mewa niebem zdziwiona,
szykuje się do połowu.
Może to przystań jest marzeń,
które stopnieją, gdy przyjdzie
dzień obarczony troskami,
z supłami w każdym podpisie?
Może to wątek przerwany
zwyczajnie, ot tak, w pół słowa,
który złudzenia rozproszył,
bo miłość w zanadrzu schował?
Nad niewiadomą pochylam
głowę cicho i bez sprzeciwu.
Motyla z serca wypuszczam.
Ku słońcu, proszę, poszybuj.
Komentarze (12)
Chciałoby się jak najwięcej tych letnich motywów do
następnego lata zatrzymać. Pozdrawiam
Bardzo ładnie.:)
Myślę, że autorka zasługuje na złotą stalówkę w
kategorii ocieplania klimatu, tego duchowego u
czytelnika oczywiście jak i w klasycznie pięknych
opisach przyrody ze smakiem zmetaforyzowanych.
Pozdrawiam.
malowany słońcem:) na tak:)
ale ładnie :) śliczny wiersz Marylko :) Pozdrawiam.
Jak zwykle, ciepło, subtelnie, pięknie...
:)Bardzo ładny wiersz.
Twoje wiersze Marylo zatrzymują radosnym uśmiechem na
dzień dobry i chwilą nostalgii i zadumy na dobranoc.
"Motyla z serca wypuszczam.
Ku słońcu, proszę, poszybuj" piękny obraz, bardzo
romantyczny
cokolwiek by to było ... marzenia, wspomnienie ...
pozwala zapomnieć o szarej rzeczywistości i to jest
pozytywne ,ładny wiersz
Ładne metafory, wiersz czytam z przyjemnością.
Ośmiozgłoskowiec, ze średniówką po piątej, zgrabnie
prowadzący do puenty. Brawo Autorko!
Pochwycę tego motylka i w sercu swym go ukryję, by
każda życiowa chwilka dawała mi siłę...Piękny zachód,
ściskam i dziękuję