O zachodzie
Stacza sie kula ogromem niesyta
rzucajac dokola piekno mimochodem,
spiaca juz nieco lecz dumna purpura
odbiera jasnosc odwiecznym zachodem.
A wiatr jak zwykle tym walkom pomaga
czeszac chmur kleby w baranki niewinne,
ucisza fale, co ruchem daremnym
skale rozbija w pylki przyziemne.
Gladzi tez morze troche dokladniej
rozradowany tym cudem natury
i wladczo oglada wlasne odbicie
rytmicznie kolyszac sie po raz wtory.
I jakas cisza najlzejszym welonem
otula chmury ciezkie od snow dobrych
i gdzies muzyka- to anielskie chory
tak koncertuja w blaskach wieczornych.
Ja tez spokojna, poddana zachwytom,
tylko jednego zazdroszcze niezmiennie...
Raz jeden jedyny wpasc za horyzont,
raz tylko jeden...jak slonce codziennie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.