Zaćmienie
Z mgły wynurzony, nieuchwytny,
pojawiasz się w moich przewidzeniach,
i choć zimną stalą się mienisz,
kochać nie umiem przestać.
Dłonie silne krwią ich ściekają,
nie jednej dziewicy warkocze ścinałeś,
pożogę płaszcz twój zostawił,
a ja czekam i ból
przygryzionymi wargami zamroczę.
Szarymi świtami wyłaniasz się z mgielnych
pajęczyn,
srebrnie lśniący,
(ten najpiękniejszy,
i dałabym sobie już spokój,
gdyby nie te oczy - zwyciężcy.
Tylko we mnie wpatrzone,
śpiewem Myrmidonów spętane
czy jawa, czy sen - bądź mi!
Tego zaćmienia wiatrem nie rozniosę,
choć on we mnie jest wielki -
rozdarta - przez Twój cień do śmierci.
Komentarze (4)
Orginalny twój wiersz, choć mroczny taki, ale temat,
pierwszy raz widzę na beju :) a to duży plus
wiersz jak zawsze intrygujący ,niebanalny bardzo
podoba mi się wers" i dałabym sobie już spokój gdyby
nie te oczy- zwycięzcy...
a co ma w zyciu sens?
Któż to swym cieniem tak mrocznym ,urok na Ciebie
rzucił? czyżby to syn Peleusa i Tetydy? /Ten dzielny
okrutnik,który tak kochał druha Patrokla bez wstydy?/A
jednak - to Achilleus! słaby w pięcie!-/
kochać go to jałowe zajęcie!