Zagłada Ziemi...
Nie jest łatwo mi napisać, dla Ziemi
nekrolog.
W innej formie wypowiedzi (chodzi o
monolog)
jestem otrzaskany. Będę mówił sam do
siebie,
czyli... jak do ściany. Czasem też do
Ciebie!
Jeśli uznasz, że przesadzam i że
panikuję,
to się… całkowicie zgadzam, choć źle się z
tym czuję.
Zapanuje wkrótce chaos ( jak w tym
„epigramie”),
od Uralu po Bilbao, tym razem nie
kłamię...
Ech! Carbonii di-oxidum, cieplarniany
efekt.
Nie napiszę więc elogium, bo byłby to
defekt...
Do niedawna ten dwutlenek, razem z
chlorofilem,
tworzył drzew zieloną scenę… (ale nie nad
Nilem!)
Gdy lodowce ustąpiły, klimat się
osuszył.
Poszły w ruch siekiery, piły, zastęp drwali
ruszył…
Dęby, cedry i wawrzyny wkrótce w pień
wycięto.
Teraz kozy miny, stroją… głodnym wciąż
koźlętom.
Obgryzają one wszystko, najchętniej
zielone.
Zjedzą nawet suche rżysko, po tym co
skoszone.
„Zjadły” Grecję oraz Turcję, ponoć też
Oregon!
Plagą także są pod Grójcem. To przez
Cruzoe’go?
Dendrobójcy starożytni proces
rozpoczęli,
nowożytni sukcesorzy od nich przykład
wzięli.
Pola, drogi, wsie i miasta, łąki et
cetera.
Huty, Wole i Ligoty...Proste? Jak
cholera!
To globalna już pandemia, problem więc
niemały...
Gdyby tylko epidemia... lasy by
przetrwały.
Lecz i tu jak magia działa hasło:
„Egzotyczne”
Super piły, tną jak masło, drzewa
endemiczne!
„Nie było nas, był las...Nieaktualne
porzekadło
...nie będzie nas, będzie las”...pod
siekierami padło!
Nie ma szans by nas ocalić a „przy
okazji”... Ziemię?
Cóż, gwarancję ma podobno, tylko jedno
plemię…
Czym do diabła, że tak powiem, będzie ono
żyło?
Czosnek, maca, manna z nieba? To już kiedyś
było...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Koniec wierszom oraz baśniom. Popiołu na
czoło!
Kres połóżmy wszelkim waśniom, bo jest
niewesoło…
Przejdę zatem, do „zagłady”, czyli jej
przebiegu.
Nie ma (ponoć) na to rady, tak jak nie ma…
śniegu!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wnet ucichnie świergot ptaków, lwy
przestaną ryczeć.
I wędkarze bez…. robaków. Węże? Oj, te będą
ssssssyczeć...
(To są żywe sejsmografy, zawsze czują
blues’a.
A my mamy paragrafy i...efekt Magnusa.)
Wiatry stałe i monsuny fiksum-dyrdum
czeka.
Końca świata to zwiastuny, a to temat...
rzeka!
No a rzeki? Te największe, będą...tycie
strużki
Górskie, nawet te najkrętsze znikną, niczym
duszki.
Diabły z piekła dadzą dyla, gorącość ich
zmorze!
Niech trwa wiecznie taka chwila, Faust im
nie pomoże.
Dusze wobec powyższego, przyjmie się do
nieba.
I aniołom świeżych genów, wszak czasem
potrzeba.
Niebo chyba nie jest takie, jak chcą…
katecheci.
Cuda mamy różnorakie a bajki... dla
dzieci.
Drony! Mogą uratować, nieco populacji.
Nie potrzeba ich tankować, specjalnych
stacji…
Tylko czy są w stanie umknąć do innych…
Układów?
Po Warszawskim, dawno nie ma, ni słychu, ni
śladu.
Testujemy różne wersje
„zaoceanicznego”,
a mnie chodzi o ten „Earthxit” z Solar
System’owego...
No i jeszcze jest nadzieja, skończą się
surowce.
Swetry, gunie i kożuchy, znowu będą
górą!
Elektrownie zbankrutują, a co na to
owce?
Oprócz runa, można będzie... dzielić się
ich skórą.
W międzyczasie Japończycy… a może
Polacy(?),
znajdą sposób na CO2 i znów będzie cacy.
Się ustawi pochłaniacze, na najwyższych
górach…
Wszystkie wrony o tym kraczą od Pcimia po
Ural!
PS
Kilka dni temu, chciałem napisać całkiem
poważny wiersz o prawdopodobnych trudnych
chwilach dla Ziemian, w związku z
postępującym, globalnym ociepleniem. W
miarę pisania, tradycyjnie zboczyłem z
trasy i w ostatniej zwrotce wymyśliłem
łapacz CO2 pomysłu… Japończyków lub
Polaków. Dziś w Wiadomościach,usłyszałem,
że właśnie Japończycy wymyślili takie
urządzenia,
a Polska jest tym zainteresowana… Nie
pierwszy raz, w swych wierszydłach okazuje
się… profetą. Ha ha ha!
Komentarze (11)
Jakby tego było mało jeszcze wirus kosi...
biada całej dziś ludzkości...
lud modlitwy wznosi...
Przerażająca wizja ale nie traćmy nadziei...
Dostajesz punkt ode mnie, więcej nawet nie mogę.
Fajnie to napisałeś.
Skłaniasz do refleksji nad istotą owej ponurej
perspektywy a istotą naszego życia.
Pozdrawiam.
Marek
Łał, co za wiersz a słownictwo z najwyższej półki.
Pozdrawiam serdecznie :)
Epicki. I mega dobry!
Ukłony
Gminny poeta i inni komentatorzy. Wiem, że
piszę swoje wierszydła, niczym "powieść rzeka". Ale co
mam zrobić, jak temat mnie urzeka. Ilekroć próbuję
napisać skrótowca, zawsze się w mych myślach znajdzie
czarna owca. Sprowadza mnie w "karierze" ona na
manowce,a mam w swoim planie opisać... lodowce.
Masz warsztat i wyczucie ale w tym wierszu opuścił Cie
odrobinę instynkt samozachowawczy. Przy takim
przerobie wszelkiego rodzaju wierszostwa to mało kto
dotrwa do końca takiego "węża". Wiem, że temat ważki i
wymaga by się nad nim pochylić, jednak zobacz na
słupki, a one coś mówią. Ty jak DoCent powinieneś
najlepiej o tym wiedzieć, ze nawet najpiękniejsza
książka jeśli nie jest u ludzi jest jedynie
przyciskiem do papieru. Ja dotrwałem do końca i daję
uczciwego plusa, a Ty z moją oceną zrób co jedynie
uważasz, bo pewnie na to zasługuje:)
Docencie! Widać,że znasz tematykę świetnie,ale ja
uważam,iż te wszystkie katastroficzne wiadomości,które
nam przekazałeś w brawurowym tekście,pochodzą od
naukowców,a nie od uczonych.
Pozdrowionka.
Wiersz dobry, ale wizja straszna...
ponura perspektywa
Doskonały - i *w ogóle i w szczególe i pod każdem
innem względem*
Miłego wieczoru, DoCencie 1.
___________
*cytat z piosenki autorstwa B Broka.