Zagubieni w sobie
Jej szczęście śpiewało wysokim sopranem,
a ciebie bolało, że wysoko wyło i jak
szkło
przecinało twoją starą ranę. Zbyt dużo,
zbyt szybko, dała ci go naraz.
Musiałeś ukrywać głęboko, do serca,
wszystko
o czym miałeś nieraz jej powiedzieć.
Przecież właśnie przy niej nabrało
bezsensu.
Tak się wydawało. Chowałeś to przed nią
dokładnie,
jak teraz wycierasz ślady jej dotyku,
gdy ona przygryza język, by nie krzyczeć,
bo przecież to widzi. Widzi już od dawna.
Jesienią być może we mgłę się zamieni.
Odejdzie ze słońcem. Spłynie w kroplach
deszczu,
a być może jeszcze zostanie myślami.
Czeka tylko chwili, kiedy śnić przestanie,
że znów ją przytulisz, zanim mocno
zaśnie...
Dziekuję za uwagi(na które nie obrażam się nigdy) i komentarze.
Komentarze (16)
Jest cos co mnie urzeklo w wierszu/ moze sposob
narracji I TE dlugie opisy rzeczowe/ w kazdym badz
razie uwazam wiersz za wart glosu :)