Zagubiona w Grzesznym Świecie
Obdarta z niewinności
Z grzechami młodości
Stanie nad urwiskiem
Wiatr przeklina jej nazwiskiem.
Słońce chowa głowę w kumulusy
U Księżyca za czyny ma małe minusy...
U stóp fale o brzeg cicho rwą swe
grzbiety
Piękno,czar,powab-tak u niej,jak i u każdej
kobiety.
Z myśli wściekłą pianą.
Syn Marnotrawny w chwili stanął.
Popchnie ją w czarę goryczy.
Nikt w szale morza nie usłyszy jak
krzyczy.
Sama chciała sprawić,by kto zapukał do
wstydu bram,bo taki wielki okazał się
cham.
Tym jednak ona w martwe już morze
rzucona
życie w śmierć,
a prawda w milczenie tchniona.
Teraz jej dusza nie będzie spokojna.
Będzie skołowana,nieznośna i ironicznie
bogobojna
Syna Marnotrawnego w burze pchnęła
a sama jego miesce zajęła.
Teraz czeka u stóp Skarpy Dziewiczej...
Aż przyjdzie kolejna,zagubiona
duszyczka,
której łez już nie wytrzymuje
twarzyczka.
Grzechem grzechu skalana.
Z krzykiem Matki przez fale zalana...
Dla tych,którzy sami na swe zycie targną. Mówi się,że Bóg nie zabiera samobójców. Dlaczego?Oni właśnie szukają Boże utulenia w Twoich ramionach... Nie pamiętają o jedym:Nie zabijaj....Także siebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.