Zagubiona w Necie
Długo Internetu nie miałam
nareszcie się go doczekałam
nowicjusz w wirtualnym świecie
zagubiłam się raz w Necie.
Gdy drogi powrotu szukałam
pewnego pana poznałam
i tak od słowa do słowa
zawiązała się rozmowa
Tak nas codziennie to wciągało
ciągle nam było mało i mało
przerażona, jak wymykają się wodze
mówię stop, na stronę nie wchodzę.
Próżne jednak były moje słowa
następnego dnia znów była rozmowa
co to za wirus, który mną kieruje,
pewnie koń trojański?, nie pojmuję!.
Komentarze (5)
Uważaj! Taki wirtualny pan, ma taką samą moc jak ten
rzeczywisty. Ale póki radość trwa, nie kasuj tego
wirusa.
Kot trojański albo wirus bezpański. Tyle tego, że nie
dojdziesz. :)
Nałóg nałogiem, ale gdyby nie net nie spotkałbyś go
nigdy eh:)
Ciekawy wiersz. Podoba mi się, plusik :)
To nałóg, jak wódka jak narkotyk.Uciekaj póki czas