Zakochany
Ona tak piękna jak rosa na trawie,
spływa jej kształt po mym ciele,
ja grzesząc, czym śmiem dotknąć
przezroczystą?
Ten drugi głos przemawiał we mnie,
czując płynącą lawę w mózgu,
słodyczą chęć nazwać pragnął.
Oh wybacz mi sumienie,
jej piękna twarz jak cukierek...
Odpakowała brzmienie swej słodyczy,
tak falownie czułem rozkosz
podniebienia,
szeptem musknąłem owoc zakazany,
soczyście obrałem go ze skórki,
widząc jak płonął, słabnął w mych
dłoniach...
Potykam się i dalej pragnę błądzić w
źrenicach jej blasku,
zatopić swe dole chowając w gąszczach.
Znów mam niepewność,
strach przed tą perłą.
Zatracam swoje myślenie,
patrząc w skrawek jedwabiu jej ciała,
lekko unosząc jak motyl przepiękny,
złączyłem się z kwiatem,
spełniając czas mego oczekiwania...
Nie zapomnę tego blasku,
mocy promienistych słońc odbitych na
niebie.
Czułem jak piasek rozsypuje me ciało w
cząsteczki.
Tylko Ty jedyna ma miłości możesz swym
wnętrzem przywrócić postać mą...
Już ja wiem, po tym szczerym złocie
nie będę tym samym człowiekiem...
Oj zawiodłem, wstąpiłem w raj
zakochanych...
KTC
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.