Zamarzłem czernią
Bóg kiedyś w końcu się pozbiera
przestanie myśleć o nieskazitelnej krwi
bękartem się urodził a męczennikiem
umiera
ocierając łzy pełne win
Wiszę na krzyżu i chciałbym już odejść
wysłuchaj mnie w końcu
gdzie jesteś mój Boże?
Upłynął już czas
stałem się wędrującym niebytem
kłamstwo najwyższe wciąż trwa
otaczając się chorobami i syfem
Jeżeli pragniesz zasnąć
oczom daj wytchnienie
poroń dziś to światło
niech już przegra z cieniem
autor
Derealizacja
Dodano: 2019-09-22 20:42:44
Ten wiersz przeczytano 1260 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (7)
Pewne fragmenty mnie przerażają.
Jestem wierzący i myślę inaczej.
wierzący zdają się być szczęśliwsi
Lekko zawiewa jednoosobową sektą, co nie zmienia
faktu, że plasuje się całkiem wysoko.
Fajne dwa pierwsze wersy.
Jak motto do książki.
Moim zdaniem wina tkwi w negatywnym myśleniu.
Radzę przeprowadzić doświadczenie sam ze sobą - zrobić
założenie, że od dziś przynajmniej przez pół roku
zacząć tylko pozytywnie myśleć, jak coś nie wyjdzie -
nie skandalizować, tylko robić swoje dalej. I nie
rozdzierać szat, że inni mają lepiej, a niech sobie
mają, trzeba umieć się cieszyć tym co jest obok,
najbliżej.
Jeżeli to prowokacja - to niepotrzebna chyba. Jezeli
prawdziwe odczucie - to wspólczuję.
Jednak - pozdrawiam serdecznie:). Daj Ci Boże to, co
najlepsze. Okaze sie ,ze tego potrzebowaleś:)
Dynda na krawędzi bluźnierstwa i buntu proroka.
Kontrowersyjny w dobrym ujęciu.