Zanurzony
Zanurzony w odmętach niepewności
pośród zgiełku i świata szarości
wyciągam rękę do światła plamy
tyś tym światłem zapowiedzią do jasności
bramy
wyciągam ku tobie dłoń złap ją lub odrzuć
chyba ze chcesz mnie niepewnością zatruć
widzę twą twarz, gdy zamknę tylko oczy,
lecz wciąż owa niepewność wokół Ciebie
kroczy
czasem lepiej by było gdybym nic nie mówił
wtedy bym się w pewności siebie świetle
pławił
teraz umierając w ciemnościach jestem zdany
na Ciebie
wypatruję wokół twej osoby Siebie
lecz mnie tam nie ma i nigdy nie będzie
teraz już nic tylko ciemność wszędzie
Zanurzony w odmętach mej miłości
Niczego od ciebie nie chcę jedynie
litości
Więc zlituj się i podaj mi dłoń
Nie daj się zanurzyć w tę bezkresną toń
Ja nigdy smaku miłości nie zaznając
Umieram wciąż Ciebie kochając
Co pragniesz zrobić? Zabić?
Czy żyjącego w męczarniach zostawić?
Tyś jest delikatna, lecz okrutna zarazem
A ja pisząc cieszę się ostatnim słońca
obrazem
teraz umierając w ciemnościach jestem zdany
na Ciebie
wypatruję wokół twej osoby Siebie
lecz mnie tam nie ma i nigdy nie będzie
teraz już nic tylko ciemność wszędzie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.