Zapach ptasich piór
A ja bym chciała
Czarnych róż dotykać płomieni
Nie znikać wraz z szelestem skrzydeł o
poranku
Patrzeć prosto w słońce
Kiedyś pamiętałam dziecięcy śmiech
I matki łzy
Teraz słyszę tylko echo tamtych głosów
Niebawem zniknie i to
Ciemna wilgoć lasu
Przyciąga mnie do siebie
Karmi kroplami słodkiej rosy
Pod czerwonym księżycem, dziwem ogromnym
Siadam na gałęziach
Wdycham zapach ptasich piór
I marzę o tobie
Tych czerwonych ustach.
Kroplach krwi.
Nie moich.
Nie twoich.
A naszych wspólnych.
Komentarze (2)
Nie czytałam go jeszcze...
"Nie znikać wraz z szelestem skrzydeł o poranku"
łaaaaadne ;D
I końcówka jest taka romantyczna... ;D
pięknie opisałaś zapach ptasich piór....w blasku
księżyca...