Zapiski przerywane codziennością.
(cz. I) Mięta(Na przystanku, w VII rocznicę śmierci Marianny)
Będąc niesłychanie wrażliwą na słowa
krytyki, Agi siedząc na przystanku,
zastanawiała się co będzie dalej. Co dziś
wieczorem przeczyta, kiedy zaloguje się do
portalu "Wierszokleta" w którym przed
godziną zamieściła swój najnowszy wiersz.
Najnowszy ,nie oznacza bynajmniej, że ma
ich w swoim dorobku dziesiątki, ba nawet
setki jak niektórzy jego użytkownicy. Ona
dziś po raz pierwszy udostępniła swój
wiersz ,i naprawdę jest to jej pierwszy
wiersz w życiu . Wiedziała o tym, że
większość ludzi pisze będąc uczniem,
najwyżej studentem. A ona, żona matka? Może
teraz skoro nie pracuje? A może to poczucie
bezradności zaprowadziło ją na tą ścieżkę.
Dość, że napisała w porywie serca, latem
ubiegłego roku Miętę.
Mięta
Kupiona na targu mięta
Zapach słodki
Delikatny dotyk miękkich liści
Pod palcami
Zieleń wskrzeszonych wspomnień
Dziecięcych dni
Zapomnianego ogródka babci
Tuż za domem
Lato beztroskie, lekkie
Zapadłe w sercu
Wspomnienia zabijają, kruszą
Serce, duszę
Łzy obeschną, na przydrożnej
Usiądę ławce
Wciągnę w nozdrza zapach jesieni
Po latach trzydziestu
Zapomnę powoli,
...boleśnie
Duszący żal
Do następnej mięty.
Do dziś nie potrafi powiedzieć jak to się
stało,to pewnie ta świeża mięta. Kupiona na
targu, kiedy Agi wracała do domu w pewne
lipcowe popołudnie. To ona wywołała
wspomnienia i łzy. Usiadła wtedy na ławce,
szlochając wyjęła notes i przelała te łzy
na papier. Potem długo wracało do niej to
wspomnienie pisania, właściwie wraca nadal.
Co wtedy nią tak wstrząsnęło? Mięta, miętą,
ale to utrata Marianny, jedynej babci. Nie
żeby jakaś niedawna, bo z przed sześciu lat
i opłakana wtedy gorzko, a mimo to
...utrata osoby którą bardzo kochała. Choć
nie wiedziała o tym, że kocha, albo że tak
bardzo, zanim ona odeszła. Ta złośliwa,
zawzięta, chuda staruszka , od dziecka
budząca w niej tyle negatywnych emocji. Agi
pamięta jak ganiała ją wokół ogródka na wsi
bo nie chciała wypluć gumy do żucia, którą
ta uważała za niezwykle szkodliwą dla
zdrowia . Ale przecież dziś już wie jak
bardzo jest do niej podobna .A wtedy tak
cierpiała. Kiedy miała ją blisko, kiedy
ona-Marianna każdego roku, po śmierci
dziadka by nie być sama na wsi, zostawała u
nich w Lublinie na zimę. A teraz został
tylko ten płacz i ta tęsknota i żal, że
dopiero dziś wie jak bardzo ją rozumie.
Dopiero teraz, kiedy jej nie ma, do Agi
zaczęły powracać wspomnienia zapadłe gdzieś
w najgłębszych zakamarkach pamięci. O tym,
jak Mańka obierając warzywa do zupy,
trzymała ją małą w podołku, na zapasce
między kolanami, siedząc przy piecu w
kuchni. Jest to jedno z najstarszych
wspomnień. ale nie najstarsze. Przecież
pamięta doskonale jak babcia uczyła ją
chodzić. Musiała mieć około roku. Czemu to
ona uczyła ją chodzić po podwórku,
trzymając ręcznikiem pod pachy -tak po
staremu, nie jak dziś w chodziku. Marianna
miała wtedy jakieś 62 lata. Urodziła matkę
Agi w wieku 41 lat i miała ją jedną. Jej
jednej mówiła"Ty mnie dochowasz". Mówiła.a
kiedy nadszedł jej czas, umarła w domu
opieki. To prawda, umierając miała 94 lata
i od dawna nie można było dać sobie z nią
rady. Kiedy po wyjeździe córki za granicę,
została sama z zięciem, zapominała, kłóciła
się, bywało że sama sobie robiła krzywdę
waląc głową w drzwi łazienki. Agi
przyjeżdżała, myła ją, rozmawiała,
sprzątała w jej pokoju, ale nie zabrała jej
do siebie. Mieszkanie-to w Lublinie było
wciąż to samo, dwupokojowe. Odsuwała od
siebie tę myśl o przygarnięciu Marianny,
może wciąż pamiętając te zimy z przed lat.
Teraz udaje, że nie ma wyrzutów sumienia.
ale nie łatwo-bo wciąż pamięta. Pamięta jak
szyła z nią ten bawełniany worek w
niebieskie kwiatki, ten leżący teraz w
szafie Agi. Kiedy niedawno wzięła go w
ręce, rozpłakała się tym samym płaczem co
przy mięcie. Nauczyła ją szyć, nie robiła
tego wiele lat , ale jest pewna, że gdyby
dziś przyszło jej usiąść przy maszynie, to
umiałaby. Babcia, urodzona na wsi, w
wielodzietnej rodzinie, potrafiła nie tylko
szyć, ale i haftować. Do dziś w szafie
znaleźć można różne misternie wykonane
przez Mańkę serwetki, które Agi
pieczołowicie przechowuje i od czasu do
czasu opłakuje. Zawsze zbierała jakieś
pamiątki z przeszłości, które do dziś z
sentymentem trzyma za szybą na honorowym
miejscu w kredensie. Będąc jedynaczką, po
matce jedynaczce nie miała zbyt wielkiej
rodziny. Nie czuła , do dziś nie czuje tych
więzi z ludźmi. Nie umie...nie przytulano
jej zbyt często. A teraz, kiedy sama drugi
raz jest już mężatką, rozumie tę potrzebę i
to pragnienie. To ona, Agi domaga się tego
od męża, od dzieci, to ona ich tego uczy.
Ona tuli ich co dzień do snu i na pobudkę,
chce by przekazali to dalej i by nie
zapomnieli kiedyś o tym, ze ich kochała.
Złości się kiedy starsza, Matylda opędza
się od niej. Cóż ma już prawie 17 lat. To
nie ten moment aby tulić się do matki. Ale
zdarzają się takie chwile i wtedy Agi
wypełnia się szczęściem po brzegi, zastyga
z tą chwilą w bezruchu, a w oczach ma łzy
radości..Przecież nie potrafiła jej tak
kochać jak była maleńka. Owszem, zawsze się
o nią troszczyła ,bojąc się jednocześnie,
że nie podoła. Zawsze była z niej dumna i
jest do dziś. Z Matyldą nigdy nie miała
problemów. Była zawsze taka dojrzała, od
kiedy w wieku trzech lat , Agi zaprowadziła
ją pierwszy raz do przedszkola. Chciała
tylko za wszelką cenę, by była silna i nie
nauczyła jej czułości. Dopiero dwa lata
później, kiedy Matylda miała już pięć lat,
Agi dojrzała by mieć dziecko .Może nie
mądrzejsze, ale szczęśliwsze. Tusia, jak
mawiała o sobie od kiedy zaczęła mówić,
była dzieckiem rozpieszczanym przez ojca.
Agi zresztą też rzadko potrafiła oprzeć się
jej urokowi i odmówić jej czegokolwiek.
Oczywiście Tusia często to wykorzystywała.
Jednak jej wielkie serce było dla matki
nadzieją na przyszłość, na to że smutek
który towarzyszył jej od zawsze, utonie
gdzieś na dnie tego gorącego serca.
Komentarze (2)
A ja sie zachwycilam.!!!
Wiersz o przemijaniu, zwracający uwagę na relacje
miedzy pokoleniami i z przesłaniem by pamiętać o tych
co nas wychowali i zapewnić im spokojną starość, bo
nasze dzieci po latach wzorują się na nas i zrobią z
nami to co my z naszymi rodzicami.
Obawiam się krytyki, że książki piszesz pod wierszami
ale to dobry pomysł, zacznij pisać książki :)