Zapożyczona twarz
wytrzymam sweter osłania krtań
z nadejściem nocy jestem całkiem obca
wśród nich
gdy z mroku dwóch przecznic wyskoczy pies
rozszarpie jaźń nie pozostawi po sobie nic
półnagi dzień w wielobarwnym świetle
krople na drzewach w akompaniamencie
wiatru
poczerniały grosze porzucone na bruku
kolejna cholernie chłodna noc
szron ukwiecił ściany kartonowej werandy
przygasa z tożsamością rozmyta czerwień w
cegłach
podświadome towarzystwo rozrośniętych
cieni
w popękanej szybie obumiera czas
rozbudzona cisza odrętwiałe spojrzenie na
wyboje
w znoszonych butach wyczekiwanie na
autobus
refleksja jak widok przyklejonych chmur
świt rozmyty we mgle
zachrypnięty głos na schodach tak jakbym
wracała do domu
i powiało rudawą zgnilizną jesiennych
liści
Komentarze (10)
DZIĘKUJE WZAJEMNIE)))
Życzę Tobie białych, zdrowych, pogodnych i
refleksyjnych Świąt Bożego Narodzenia. :)
Do zobaczenia na Beju.
Pozdrawiam i zapraszam do wizyty u mnie. :)
Przedstawiasz nam na tle jesieni swoje pozornie
zagmatwane myśli.
Z przyjemnością przeczytałem. :)
dziękuje za komentarze)) przemyślenia refleksję
Tak obojętnie nie dało się przeczytać.
Dajesz do myślenia...
...tak jakbym wracała do domu... którego nie mam,
pozdrawiam
dziękuje pozdrawiam))))
Wiersz zatrzymuje. Metaforyka wyszukana. Niesamowity
klimat wiersz. Pozdrawiam :)