Zapyziałe miasteczko
Tato,dla Ciebie
Pamiętam małe miasteczko,
opodal starego Krakowa,
jechało się pekaesem,
od smrodu bolała głowa.
Jedna ulica główna
i rynek okazały
potem stał tam Kościuszko,
Naczelnik w blasku chwały.
Żadnych galerii ni centrów,
dwa sklepy MHD,
Tkaniny i Obuwie,
nie było więc tak źle.
Żadnych tam wodociągów,
ni jakiejś toalety ,
nikt nie robił problemu,
żyło się tak, niestety.
Wygódka na podwórku,
woda wciąż w wiadrach świeża,
ciekawe nikt nie chorował,
lekarzom nie dowierzał?
W mieście był pan fotograf,
co czas uwieczniał fleszem,
zapach ogórków w beczkach
i konie dwa deresze.
Gdy pan ich sobie podpił,
lub bardzo był zmęczony,
wiozły go same do domu,
pod adres im znajomy.
Odpust był raz do roku,
ach, ile było śmiechu,
można się było pozbyć,
najgorszych nawet grzechów.
Czasem pogrzeb zakłócił,
senne, niemrawe dni,
kogoś pobili szpetnie,
znaleźli na rzeki dnie.
Atrakcją była Józka,
niemowa stara, siwa
pasała kozy za miastem,
a jaka była szczęśliwa.
Strach budzili Cyganie,
domy mieli na wozach,
potem kury ginęły,
pewnie niejedna koza.
Na drutach suszył się tytoń,
ciemno, brązowe liście,
każdy kisił ogórki ,
w sezonie oczywiście.
Dokoła pola i pola,
zagłębie ogrodnicze,
pamiętam nazwę miasta,
to były Proszowice.
Po latach odwiedziłam znajome kiedyś kąty, niewiele się zmieniło, jedynie Ciebie nie ma...
Komentarze (5)
wiersz miły w odbiorze...ładnie opisanie
wspomnienia...wiele jest takich małych miasteczek, dla
których czas jakby stanął w miejscu...pozdrawiam
witaj, bardzo ładny wiersz, wspomnienie.
lubię dawne wspomnienia z lat dziecięcych
twoje są naawdę ładne, sielankowe.
pozdrawiam.
Ech, te stre czasy :)
Proszowice, trzeba zapamiętać tą nazwę :-) świetny
wiersz :-) czyta sie płynnie :-) prowadzisz czytelnika
jak przewodnik po uliczkach miasteczka :-) piękna
wycieczka :-)
Proszowice jak żywe stanęły mi przed oczami po
przeczytaniu ... a Tata pewnie głośno westchnął, eh
życie ... :)