w zaroślach
poprzez usta motyla miłość wznoszę
wiankiem
nietkniętą myśli deszczem doznań
niepotrzebnych
zdejmuję z oczu nocy sen liliowym
rankiem
jak kropla pożądania w pieśniach tych
chwalebnych
na plaży pośród tańców mew upojnych
krzyków
wtuliłaś w złotej fali zmysły swe
radości
pragnienie naszechy dłoni jak błędnych
ogników
jest słońcem jest jak księżyc owoc
namiętności
zrośnięci w rozkosz liści obfitej
zieleni
w piasku przedziwnych zdarzeń niekończących
razy
jak w noc w której będziemy krzykiem ciał
zbudzeni
czekali dnia i tego co się jeszcze zdarzy.
Komentarze (5)
po upojnej nocy piękny dzień ...
Piekny
No i by było, ale cóż.
Ale się dzieje w tych zaroślach! Miłoć kwitnie.Życzę
samych miłych wydarzeń.Pozdrawiam:)
Bardzo obrazowa, romantyczna miłość. Wiersz pobudza
wyobraźnię- podoba mi się:) Pozdrawiam!