Zaślepieni nadchodzącym świtem...
Gdy ból jest tak wielki, iż przekracza
granice rozpaczy...
Gdy umysł staje się nienawidzić ciało a z
każdą nadchodzącą minutą jest coraz
gorzej...
Gdy spojżę w odbicie swej duszy i zobaczę
umierające ślady tamtych dni...
myśli chcą tylko umknąć gdzieś w
czeluściach opadających sił...
powieki stają się cieżkie...
Ktoś zranił tak mocno, odszedł a z nim
ja...
Dawna ja...
W takiej chwili potrzebowałam kogoś
bliskiego-jak powietrza..
I zjawiłeś się Ty!
Na początku jak za mgłą.
Zaślepiona szukałam Ciebie idąc za cichym
szeptem..
Czasem się gubiłam..
Jednak podałeś mi swą dłoń-czekałeś!
Zanim wiatr rozwiał wątpliwości,
Zanim dostrzegłam Twoją miłość
potrzebowałam czasu..
Teraz już nie proszę o nic-wiem, że póki Ty
jesteś przy mnie niczego mi nie zabraknie..
Wiem, że gdy bedzie mi źle,gdy zamknięta w
niezbadanych zakamarkach bólu-zatrzaśnięta
w 4 ścianach duszy będzie mi kogoś
brakowało-Ty spokojnym głosem powiesz:
"Jestem obok",
przytulisz jak największy skarb,
pocałujesz mocno tak...
Moje niebo czeka Tylko na Ciebie...;*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.