Zasłużona
... Zasłużeni nie dokończą spraw ...
Ona nie miałą szans, bo była zbyt młoda,
Lecz piękna złotowłosa w błękit oczach,
A on na takie czekał każdego ciemnego
dnia.
Siedziała niewinnie w rozpaczy przeklętej
miłości,
On widział każde mrugnięcie rzęsy
krótkiej,
Po chwili jęk słaby,
Łza na biurku.
Jeszcze chwila...
Donośny krzyk w budynku całym,
Na ziemii morza krwi i strumyki łez,
Dotykała jego szorstkiej czarnej skóry
twardej jak kamień.
Próbowała wyjść z kamiennych uwięzi,
Nie widziała twarzy,
Tylko ściana na przeciw załzonym
oczętom.
Lecz już nie miała sił ani na krzyk
ani na ból...
Warknął jeszcze coś pod nosem i szybkim
krokiem wyszedł,
Jakby tylko w odwiedzinach był...
Tymczasem zabójstwo niżby odwiedziny...
Dzikie spojrzenia na niego,
A spod jego kaptura tylko błysk białych
oczu zimnych jak lód.
Już nie wrócił tam....
Widział też wieńce, trumnę, łzy i jej
bliskich...
Plan na kolejne odwiedziny....
Dla zasłużonych śmiertelników..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.