Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Zastygł, zastygnę, zastygniemy...

Śp. sąsiadowi, spoczywaj w pokoju...

Białe margaretki w szelszczącej przeźroczystej folii wcale nie były rozpieszczane przez pogodę. Chłodny kwietniowy wiatr uderzał w nie równie mocno jak w szczupłe dłonie trzymającej je dziewczyny. Niebo pokryło się warstwą smutnoniebieskich obłoków, a nad samym dachem kościoła zaczęły się gromadzić szare deszczowe chmury. Złocista wstążka, którą przepasana była skromna wiązanka, informowała, że to właśnie ostatnie pożegnanie.

Obcasy zastukały miarowo po surowym betonie, a potem po kościelnej posadzce. Kolana znalazły się na klęczniku, znak krzyża wyrysował się sam, dłonie złożyły się do modlitwy. Tylko myśli nieposłusznie rozpierzchły się we wszystkie strony i trudno było wydobyć z nich sens. Wydawało się, że część z nich czai się przy drzwiach dzwonnicy, w której złożone było ciało, a reszta kryje się lękliwie za pokaźnym filarem po prawej stronie. Przerażająca cisza zdawała się zagęszczać i wlewać do uszu niczym woda podczas nurkowania. Pojedyncze pochrząkiwania i westchnienia odbijały się echem od bogato zdobionych ścian świątyni, czyniąc klimat jeszcze bardziej nieprzeniknionym i enigmatycznym.

Kraty konfesjonału jawiły się jako jedyny przyjazny element w całej złowrogiej scenerii. Były znajome i niosły spokój. Oddzieliły długowłosą dziewczynę od odzianego w sutannę spowiednika, a ta, niczym w transie, szeptała słowo po słowie, oczekując na rozgrzeszenie. Kiedy w delikatnie drżące dłonie ujęła stułę i zbliżyła ją do ust, na bladej twarzy odmalowała się powaga zmieszana z ukojeniem. Cisza przestała kłuć w uszy, śmierć zaczęła nabierać sensu.

Dyskretnie objęła wzrokiem wszystkich zebranych. Grono najbliższych żałobników było bardzo niewielkie. Pozostałe ławki zostały wypełnione mniej więcej w połowie. Uroczystość można by określić jako bardzo prostą, pozbawioną jakiegokolwiek przepychu. Wyczuwało się w niej tylko ciężar charakterystyczny dla smutku i żalu. Trudno żegna się człowieka.

Zielonkawe oczy powędrowały w kierunku trumny ustawionej na niewielkim rusztowaniu z żelaznych prętów. Dobrze wiedziała, kto jest zamknięty w jasnej drewnianej skrzyni. Starszy schorowany pan, który odpowiadając na jej sąsiedzkie "dzień dobry", zawsze zdejmował czapkę w geście szacunku. Robił tak, witając się z każdą kobietą, młodą czy starszą. Był prawdziwym dżentelmenem. Tak jak wiele innych ludzi przegrał z chorobą, zostawiając na tym ziemskim świecie pogrążoną w bólu siostrę, dla której był jedynym bliskim człowiekiem, która dzieliła z nim dach nad głową przez dziesiątki lat.

Dziewczyna stała, poprawiając włosy, oglądając swoje czerwone jak krew paznokcie, przygryzając spierzchnięte wargi i mrugając oczami kilka razy szybciej, niż było to konieczne. Dziwnie przecież byłoby płakać na pogrzebie kogoś, kogo tak naprawdę nieszczególnie się zna. Z bezpiecznej odległości obserwowała, jak najbliższa rodzina raz po raz ociera oczy. To dla nich przeznaczone były łzy i wiedziała, że musi to uszanować.

Jude Deveraux w jednej ze swoich książek pyta: "Kochać kogoś, a potem go stracić... Czy może być coś gorszego na świecie?". Pomiędzy żałobnymi pieśniami i modlitwami, do głowy nastolatki zastukało powyższe pytanie. Czy może? Nikt z tu zebranych nie wie, kiedy on znajdzie się na miejscu tego, w którego intencji wszyscy się zgromadzili. Nikt z siedzących w dalszych ławkach nie może przewidzieć, kiedy to jemu będzie nakazane znaleźć się tuż przed trumną i żegnać się z tym, za którym serce każe szlochać. Czy może więc być coś gorszego?

Czterej mężczyźni w czarnych strojach żołnierskim krokiem zbliżyli się do ołtarza i na silnych ramionach przy akompaniamencie kościelnych organów wynieśli trumnę z kościoła. Jedyne, co mogła zrobić, to wodzić za nimi wzrokiem i pozwalać, by myśli dudniły pod czaszką niczym kopyta stada rozpędzonych koni.

Wiatr stał się jeszcze bardziej przeszywający. Ludzie opatulali się szczelniej płaszczami i niewiele mówiąc, szli w kierunku świeżo wykopanego dołu. Znajome twarze zgromadziły się w ciasnym wianuszku.

Stała, przestępując z nogi na nogę i ostrożnie zerkając w kierunku płaczących. Każdy z nas kiedyś... "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" - tyle zdążyła usłyszeć, wyrwana przez tubalny głos z sideł własnych myśli.

Z oczu najbliższych kapały ostatnie łzy. Trumna ześlizgnęła się niżej po brudnożółtych linach. Chłód zdawał się przenikać i działać ze zdwojoną siłą. Białe margaretki spoczęły na świeżo wzruszonej ziemi.

Każdy z nas kiedyś... "Czy może być coś gorszego...?", "Z prochu powstałeś...". Pozostaje wierzyć. Wierzyć, że tak jest. Że tak ma być.


05.04.2014 r.

autor

Kaweczka

Dodano: 2014-04-14 22:00:47
Ten wiersz przeczytano 2278 razy
Oddanych głosów: 21
Rodzaj Monolog Klimat Melancholijny Tematyka Śmierć
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (22)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

przeczytalem jeszcze raz, podwojne przymiotniki nie
poteguja wrazen,

o wiele lepsze sa takie ktore zaskakuja, ktore nie
uzywamy na codzien,
One wzbogacaja wyobraznie i mowe,

pozdrawiam

eremi eremi

Masz bardzo lekkie pióro, choć temat smutny, czyta się
bardzo dobrze.

Tessa50 Tessa50

Bardzo refleksyjna proza,samo życie. Serdecznie
pozdrawiam :)

nowicjuszka nowicjuszka

Bardzo dobra refleksja zawarta
w prozie.Temat smutny, ale
każdego z nas to czeka.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.

saba saba

Bardzo ładna wzruszająca proza, zatrzymuje. Pozdrawiam
bardzo serdecznie

Damahiel Damahiel

smutne. trzym się

Ola Ola

Bardzo ładna proza. Jakże i smutna. Czy wypada płakać,
jak kogoś prawie się nie znało? Ja myślę, że tak. Łez
nie można powstrzymać, przecież to był Człowiek.
Pozdrawiam serdecznie Kaweczko

mixitup mixitup

Dobra proza, czytałam jednym tchem:)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Czytałem naprawdę z dużym zainteresowaniem, choć to
opis dość statycznej chwili.
Jednak dzięki myślom dziewczyny nabiera dynamizmu.
Pozdrawiam
ps.
Ten zapis powinnaś zmienić, wskazuje na sutannę:
"a ta, niczym w transie...",

karat karat

Piękna, refleksyjna proza! Pozdrawiam!

Turkusowa Anna Turkusowa Anna

Dobra proza z refleksją...śmierć, to coś z czym musimy
się godzić.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »