Zbrodnia
Do wszystkich...
Roześmiałem się jej drwiąco w twarz,
nie umiałem powstrzymać śmiechu,
ona tak patrzała,
jakby zjeść mnie chciała,
jakbym zszedł z obłoków.
Zimnym jak stal ostrzem uśmiechu
ucinam głowy jej marzeniom
rozbijam w drobny pył jej miłość
nie czując wstydu i bólu.
Wyrywałem jej serce powoli,
jakby mszcząc sie za wszystkich.
Nie wiedziałem, że oto zabijam
swoje własne szczęście...
... aby nie stracili swej miłości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.