zbrodnia
czerwony płyn
spływa z moich dłoni
skażona ciężarem
tak wielkiej zbrodni
zasypiam cicho
ciszej jeszcze
oddycham
serce wyciszam
stukot zabijam
myślami
o przyszłym losie
stworzenia
dobrego i złego
strumienia szukam
by prawdę pokazało
nauczyło
poznawać cele
i to co zostało
niknie
w mych dłoniach
na skraju rozpaczy
nadzieja
czegoś
co wiele znaczy
marzenie umiera
cicho
bezszelestnie
miłość wypala się
gaśnie
i blednie
skażone ręce
krwią zbrodni wielkiej
na zawsze
znak zachowają
szczęścia morderstwa
pręgi...
źle pojmowanego
złodziejstwa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.