Zbrodnia
Miasto nocą otulone.
Wiatr niepokojem szepcze.
Przerażający krzyk ciszę rozdarł.
Policyjnej syreny ryk,
Twe bezwładne ciało, w kałuży tonie
krwi.
Uciekłam stamtąd,
Zamknęłam za sobą drzwi.
Zdradzałeś, kłamałeś,
Brutalnie biłeś,
Pamiętasz naszą rocznicę?
Świece, nastrojową muzykę?
Moją białą sukienkę?
Właśnie wtedy prawie mnie zabiłeś.
Kochałam Cię.
Oszukałeś moje serce,
Duszę moją na ścianie gwoździami
przybiłeś.
A ciało?
Ono poznało twoją pięść,
Ostrze noża, sznur,
Chłód rewolweru przystawiony do skroni.
Nie potrafiłam od Ciebie odejść.
Ty na to nigdy byś mi nie pozwolił.
Jesteś demonem mojego życia.
Zawsze już nim będziesz.
Nad ranem spadł deszcz i ślady zbrodni
zmył.
Ktoś ze snu mnie zbudził,
Ktoś na nowo miłości nauczył.
Inna noc inna rzeczywistość.
Inny świat, inny czas.
Inne miejsce, inne życie.
I inny kochany przy mnie człowiek.
Tylko ten krzyk zawsze powraca…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.