Ze stali
Nie oczywistym
co normalne,
gdy pancerz
spod skóry wyjrzewa,
a na nim pokrywa,
co skorupą zwana,
czułość całą zabiera.
Płeć ta
płaszcz zwykła
nosić ze stali,
jakby serce
w wadach im zapisali.
Jakże patrzeć,
gdy słabość wianem kobiety,
ja serce mam kruche,
nie dla mnie takie balety.
Komentarze (4)
Dawniej takich co pancerz nosili ze stali rycerzami
nazywali, bo wrażliwość pod nim chronili i w
przeciwieństwie do tych gruboskórnych cienkoskórni
byli... pozdrawiam :)
Słabość w pancerzu...przewrotne,
bo przed przeszkodą się nie cofnę.
Pozdrawiam Kejti, przekonałaś mnie tym wierszem,
ale nie lubię kobiet wewnętrznie uzbrojonych.
Waszą naturą jest delikatność, czułość, subtelność.
Przez te "balety" w finale, odbieram wiersz jako nieco
ironiczne spojrzenie
na mężczyznę. Czy nie sądzisz, że lepiej od "wyjrzewa"
brzmiałoby "wyziera"? Miłego wtorku:)
czasem tę skorupę udaje się zeskrobać miłością i
cierpliwością.