zemsta
Przyszła po cichu, bezdźwięcznym krzykiem
mnie powitała
Gdy oczy jej chciały mówić prawdę, a ona
ciągle łgała…
Nienawiść, jak palący deszcz, w jej pokoju
ucichła
Ona włączyła muzykę, a maska z jej twarzy
znikła
Powiedziała : „zabij, zniszcz, niech
ciało przepadnie
I cała nadzieja jak zburzony przez wojsko
mur się rozpadnie!”
Jak sycząca żmija strzykawką swój jad mi
wpajała boleśnie
Czułam podniecenie, niczym anioł gwałcony
przez boga we śnie
„Niech zgniją jej członki, niech
robaki przetrawią jej wnętrzności”
Mimowolnie ogarnął mnie przypływ
śmiertelnej radości
I polała się krew
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.