zemsta
skrzywdziłeś
zraniłeś
łzy moje się polały
wartkie potoki dwa
wypalają bruzdy niewidoczne
cichutko
po kryjomu
skulona niczym zbity szczeniak
łkałam pod okryciem nocy
by nikt smutnych kropli nie ujrzał
dni
tygodnie
w cierpieniu płynął czas
kolej na ciebie nastała
bądź czujny teraz ja będę się śmiać
poczujesz
zapłaczesz
ogrom męskiego ego ukrócę
byś dźwigał ciężar goryczy
kochankę chwili wyśnionej zaślubię
cudowna
zemsta
podpowiada każdy ruch
zakochana bez pamięci
słucham oblubienicy nowej
bez strachu
bez konsekwencji
niczym muzyki słucham twoich jęków
zachłannie ostrym pocałunkiem
spijam kolejną kroplę cierpienia twego
i przepełniona pustką bez jednego
uczucia
w samotności delektuję się tą słodyczą bez
kalorii
Komentarze (1)
zemsta bywa słodka....czasami za bardzo...udany
wiersz...podoba mi się...Brawo!