Zemsta ćmy
Nie pozwolę ci odejść, za zabraną
niewinność,
oderwanie mnie z ramion twych bezpiecznego
schronienia
zabiorę ci spokój, dręczyć będę jak
Lilith
senna zjawa przychodząca wyrwać ci
serce.
Chorą obsesję mam
nie pozwolę ci odejść, zrobić kroku oddechu
bez mojej zgody
jestem jak narkotyk uzależniam mocniej niż
zapach smak dotyk
tamtych poranków słodkich jak smak malin,
świtów pełnych ekstazy
i dłoni przesuwających po moim ciele
dzikie błyskawice pełne ładunków, drgań
elektryzujących wstrząsów
trzymających władzę nad moim ciałem
Mistrzu magii, kontroli, żonglujący moimi
uczuciami
jak szklanymi kulami będącymi bez
znaczenia…
gdy raniłam swe ciało próbując je zebrać w
dawną całość
pchnąłeś mnie w odłamki jak śmieć - poznaj
więc gniew Lilith
Nie pozwolę ci odejść, dręczyć cię będę
- jak ćma parzyć swe skrzydła w ogniu
naszych ciał,
będę twym opium, twą heroiną, motylem nocy
krążącym wokół twego ciepła.
A gdy spróbujesz mnie złapać, przy sobie
zatrzymać,
zgaszę twój płomień, ucieknę ci z dłoni,
by patrzeć z oddali jak z zimna zdychasz
Nienawidzę ciemności, gdy ciebie myślami
zabijam
i twą krwią jak nektarem się silę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.