Zgwałciłeś
...Bo tylko na tyle wiekszość facetów stać...
Kiedyś szłam ulicą...
Skręciłam za pewną przecznicą.
W ciemnościach mało widziałam,
Ale byłam dzielna i się nie bałam.
Usłyszałam pewne głosy...
Nie wzywałam pomocy.
Wydawało mi się to głupotą,
„Przecież zerwałam z tym
idiotą”!!
Jednak to nie był mój były,
To kto inny czaił się zza rogu.
Przyspieszyłam tempo,
Oderwałam się od nałogu.
Nic to nie pomogło, zaczęłam się bać,
Przecież byłam taka odważna, co się zaczęło
ze mną dziać?
Złapał mnie za mocno rękę,
Wtedy zaczęłam płakać.
Uderzył mnie wiele razy
I zaczął się wahać.
Rozerwał mi koszulkę,
Zażył mała ampułkę.
Wrogo rozpiął swój rozporek,
Mruczał:- „Za dużo tych
amatorek”!!
Ściągnął moje spodnie,
-„Teraz wyglądasz modnie”
Zgwałcił podle,
Zadając wielki ból.
To co zrobił było karygodne
I pod żadnym pozorem
„modne”!
Będę bólem odkupywać jego winę...
…idę na strych, zawieszam dużą
linę…
...it's game over...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.