Zieleń oczu
dla nikogo konkretnego... raczej wszystkich, którzy grali z kim innym, a gdy to wyszło na jaw i dostali za to, zdziwili się i zrozumieli...
Masz takie oczy zielone
połyskujące kolorem wrześniowego lasu
Ach.... czy jeszcze pamiętasz?
gdy siedzieliśmy na jednej ławce w parku
i tak się okropnie wydzierałem na Ciebie
sam nie wiem, co mnie tak zdenerwowało
A Ty odpłacałaś wzruszeniem ramion
i stopniowo zwróconymi oczyma
To chyba wtedy wybuch nad zdziwieniem
Twoim przejrzeniem
końcem naiwności
i nie mógł go zahamować
Czy jeszcze wspominasz te wcześniejsze
chwile
gdy siedziałem na połamanym taborecie
i frak podwinąwszy grałem
igrałem
choć tego nie umiałem
Ale uśmiech Twój wiódł palce...
Dlaczego wtedy to zrobiłaś
przeszłaś dalej nad imaginacją
nijakości mojej osoby
Tak nagle zauważyłaś wytarty frak
nagle się zakotłowało
nagle nie wiadomo już jak...
i tak trwa dalej, choć dla mnie nie musi...
bo rozumiem te błędy niczyje, choć
nasze...
A dla mnie dalej masz oczy tak zielone
jak Bałtyku brzegi jesienią...
... dla tych, którzy sami siebie oszukali...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.