zielony liść 1-3
zielony liść 1
przytuliłam do serca eliksir nadziei
balsam
kojący wszelkie draśnięcia a na nim
za głosem mojej babuni babkę
wyrastającą u stóp ziemi
zawsze mawiała iż ona najlepszym
lekarstwem na rany i poparzenia
więc spróbowałam
pomogło
lecz facet stał się zazdrosny
zielony liść 2
uderzenie było tak mocne
zatrzęsły się mury trzech miast
zmiażdżony z lekka listek
uchylił głowę z pod buta
próbowałam go chronić lecz men
tak silny przewrócił po babsku na ziemię
dumy ze swojej przewagi nad słabym
bezbronnym człowiekiem uklęknął
sprzedając własną duszę
zielony liść 3
pochwyciwszy wyrwany spod gumy
zadrżałam
uciekając z nim między skały
wiedziałam iż na równej przestrzeni
przegramy
stracimy zieleń i blask
biegłam więc co sił w nogach lecz dopadł
nas
na wzgórzu wysokim pośród drzew
przewrócił na ziemię kamieniem lecz ja
wypuściłam bezbronny liść z dłoni
wiedziałam
że kiedy poleci z wiatrem przeżyje
myślałam o nim kuląc się u stóp
ciosami motyki ogłuszył mnie abym
cicho toczyła się w przepaść
faktycznie
nie wydałam jednego dźwięku
nie próbowałam
łapać kamieni
leciałam
z myślą aby najdalej od niego
dziś spotykamy się w necie
po jego dłoniach płynie krew
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.