Zima
Sosna dawno już kima,
bo miała przyjść Zima.
Kot mruczy ponuro:
zapowiadałem ją furą...
a tu jeż najeżony srodze
nie wspomina o hulajnodze.
Wąż syknął: ja w nią wierzę
Problem tkwi w rowerze!
Kos gwizdnął: samolotem
przyleci, lecz co potem?!
Jak to co?! – Rzekła sroka.
- Zamarznie pół Morskiego Oka.
W zeszłym roku w listopadzie
widziałam ją już w sadzie!
- Nieprawda! Zima zwykle
na polach zaczyna cykle!
- A ja wam udowodnię,
że ma auto chłodnię!
- Nieprawda! Karetą jeździ!
- W karecie?! Tam się gnieździ?!
Oświadczyć mogę w skrócie:
- Jaj sobie tu nie róbcie!
A Zima przyszła piechotą,
co P. przyjmując z ochotą,
zawołał: Witaj Zima!
A sosna wciąż se kima...
I śni jak to bardzo źle
gdy się nie jest Janem B.
Komentarze (1)
Dobrze jest być wylosowanym na "autora dnia" - w innym
przypadku może nigdy nie natrafiłabym na Twoje
wiersze. Piękna nasza zima - a opisana bardzo
ciekawie, nietypowo ;)