Zima
lód to?
upadłam, choć dalej idę
wieczny świat to
rozpaczy, w mym sercu Twoje imię
upadłam, rany obolałe
niepotrzebna krew
całkowity zamęt
wieczna wokół zima
i zamarznięte łzy
ja zimowym stworem
Słońcem daleko Ty...
kształtu pozbawiona
i ściśnięta mrozem
szeptam zrozpaczona
Słońce, jak tak możesz?
juz tam wiatr lodowy z północy idzie
dokąd idziesz zimo? nigdzie...
błądzę po świecie
bez sensu szukam
rozsyłam zamiecie
czemu to robisz? bo kocham...
zmieniam w kryształy rzeki mętne
wzory wysyłam, gwieździste piękne
chcę by mnie zobaczył
mój Jedyny
by rozpuścił z lodu serce
i nie było zimy więcej...
zimo gdzie Twój ukochany?
tam gdzie ciemność i dal
za potężnymi górami
tam gdzie jasność
i ciepło,
tam gdzie Słońce świeci...
tam ma Miłość
na rzeźbionych skrzydłach leci...
zimo piękna, czy odejdziesz już?
lodu już nie będzie, tylko niech stanie się
cud
Widzę, żeś Ty bólu pełna,
łez i rozpaczy
dla mnie nie ma Ciepła...
nic już nie znaczę...
Jak mam pomóc, nieszczęśliwa, Ci?
zanieś proszę, do mej Miłości
te iskry co z serca sypią się mi...
zanieś te słowa
to słabe łkanie
w tych łzach z bólu, serca wołanie...
włóż proszę, w Ukochaną dłoń
zimo pomogę Ci
odmienię pogodę, odmienię Twe sny
roześlę na mych skrzydłach Twe wołanie,
Twe marzenia i Twe łkanie
na mych skrzydłach tkanych z pary
i mym oddechu...
jakże wietrze Ci zazdroszczę
przystani na Jego twarzy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.