Zimowy zmierzch
Ziemia zasypia w białej mgły zasłonie
brunatno-szara jak uwiędłe liście
na sinym niebie zachód zorzą płonie
różową wstęgą rozlany świetliście
W ciszy wieczoru lasy, sady ,pola
w milczeniu trwają chłodem oszronione
bruzdą skib czarnych nakryła się rola
i smutek wielki na tym łez padole
Kropelki rosy jak łzy dzieci czyste
mróz w sznury pereł powoli zamienia
w pułapkę lodu łapie nurty bystre
i obłość srebrzy każdego kamienia
Stężałe w chłodzie puste lasy, sady
mgieł szarych habit na siebie wkładają
i smutku pełne jak mnich jakiś blady
śluby milczenia do wiosny składają
Brunatną tonią rozlały się liście
opadłe, martwe , złote wodospady
na proch je ściera ten grudniowy
czyściec
a wiatr rozwiewa pośród truchła trawy
i w ciszy lasu słychać jakieś szepty
liści umarłych albo martwych ludzi
gdy księżyc srebrny odwieczny latarnik
uśpione cienie pośród drzew znów budzi
Komentarze (4)
bardzo piękny, obrazowy i romantyczny opis
zmierzchu... jestem pod wrażeniem :-)
Bardzo wyrazisty opis przyrody-lubię takie pejzaże
i takie wiersze.
Piękny zimowy widoczek...Może nawet polubię zimę , a
sprawią to Twoje wiersze...Pozdrawiam serdecznie...
Namalowałaś smutny,brązowy pejzaż tak przepięknie,że
nie mogę oderwać oczu od tego obrazu."Kropelki rosy
jak łzy dzieci czyste mróz w sznury pereł powoli
zamienia"To najcudowniejsze skarby poezji.+++