Zjazd rodzinny cz.I
W pełnym skupieniu goście chwilę trwali,
Gdy najstarszy z rodu pomysł zjazdu
chwalił.
Składając podzięki wszystkim
zgromadzonym,
Widać, że naprawdę był bardzo wzruszony.
Gdy tak z namaszczeniem wszyscy godnie
stali,
Jacek nie bez trudu ognisko rozpalił.
Do ogniska wcześniej chrust i drwa
zniesiono,
Dzień jeszcze się budził jeszcze było
rano.
Na środek ogniska karcz został
wstawiony,
A potem szczapami szczelnie obłożony.
Dopełnieniem stosu były suche brzózki,
Które przyciągnęli Staszek z bratem
Józkiem.
Wcześniej Edzia z Irką stoły zestawiły,
Aby do biesiady już gotowe były.
Zbyszek szybko piwo zaczął z beczki
toczyć,
Całym przedsięwzięciem chciał gości
zaskoczyć.
Kiełbaski z kaszanką na ruszcie
zagrzane,
Z chęcią świetnym piwkiem będą popijane.
Podano też ekstra ogórki kwaszone,
W smaku boskie były no, bo mało słone.
cdn.
Komentarze (17)
Mogę liczyć na gest dobrosąsiedzki? Posadźcie mnie
blisko z piwem beczki!
Uwielbiam zjazdy rodzinne, a Ty pięknie i ''smacznie''
wierszem opisałeś taki zjazd :)