Zjeść konia z kopytami
W brzuchu mi burczy z głodu umieram
Skąd mi się wzięło to powiedzenie
Że z kopytami konia zjem teraz
Przecież koniny ja wcale nie jem
I te kopyta to jakaś kpina
One w ogóle są niejadalne
Czy to możliwe takie coś wcinać
To powiedzonko jest nienormalne
I zamiast zrobić śniadanie sobie
Śmiesznie próbuję się z tym uporać
Szukam wyjaśnień w mej pustej głowie
W końcu nadeszła obiadu pora
Są więc bez sensu te rozważania
Nie strawię przecież całego konia
Przez niego jestem wciąż bez śniadania
A do wieczora mogę już skonać
Komentarze (70)
Wesoło
Istotnie niektóre powiedzonka, ich metafory są bez
sensu.
Skonała przez konia,
zrzucił na błoniach?
Kłaniam się.
Coś dla ciała i coś dla ducha, inaczej nie można,
pozdrawiam :)
:)))
Marek hahahaha...rozbawiłeś mnie :))) dziękuję i życzę
miłego dnia :)
Super wiersz. Widzę w nim filozoficzne rozważania na
temat głodu, który przy dłuższym rozważaniu problemu
może doprowadzić do zagłodzenia:)
Pozdrawiam wiosennie:)
Marek
Robercik jak mi miło, że zajrzałeś do tego wiersza
:))) prawie o nim zapomniałam :)) Dziękuję i ślę
serdeczności :)))
super i z polotem
Annagrafia :)))) cieszy mnie to bardzo :) pozdrawiam
:))
Uśmiałam się po pachy :) Świetne :)
Pieronieeee hahaha...:)) Dziękuję ślicznie...aż się
uśmiechnęłam od ucha do ucha :)) Pozdrówka! :D
Cześć JoViSkA -:)) hahaha
A ja! jestem zdania, że z kopytami konia jemy
wszyscy-:)) Nawet jak głodówka doskiera, to poezja
brzuch wyleczy -:)
Świetny tekst.
Pozdrowienia dla Ciebie!
Andrzeju, Norbercie, wenko, Teresko, Gminny :)))
Dziękuję ślicznie i pozdrawiam z uśmiechem :))
Pomyśl jeszcze odrobinkę i rzeczywiście najbliższe
konie mogą być zagrożone:)) Pozdrawiam z plusem tylko
uważaj na podkowy:))
Cha cha, zamiast konia z kopytami proponuję kopytki z
boczkiem, wiersz rozbawił:)