Złotomatowa
Z cyklu jej sukienki
Złota. Stroiłam się w nią zawsze.
Zaćmiła kulę słońca. Każdą.
Do rytmu skrzypiec, gnana wiatrem
tańczyła w zbożu, zgrzana, aż do
tamtego dnia, gdy serce pękło,
a matka głupich opuściła.
Ty wciąż zawiany(wietrzne piekło)
a za kołnierzem sucho. Byłam
w tym niebie. Chciałam Bogu wyrwać
gasnące pisklę. Głuchoniemy.
Wygrała czarna. Przeżyć, wytrwać.
Dziś? Noszę złote chryzantemy.
autor
Stella-Jagoda
Dodano: 2018-10-29 11:22:50
Ten wiersz przeczytano 3151 razy
Oddanych głosów: 85
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (107)
to jest taki wiersz, że aż pod koniec fizycznie
zacisnęło mi się serce... taki ból, taki zawód, taka
gorycz, takie rozczarowanie...
Emocjonalny przekaz w dobrej formie.
Nie wiem czy dobrze odczytałam tę opowieść o ciężkiej
doli kobiety, u boku osoby uzależnionej. To "gasnące
pisklę" przywodzi mi na myśl śmierć dziecka, a złota
suknia milczenie.
Możliwe, że błądzę w interpretacji.
Miłego dnia:)