Złowieszcze deszcze?
Zawsze mam nerwowe dreszcze,
kiedy słyszę słowo „deszcze”.
Gdy padają? Klęska, i omalże plaga.
Sprostowania to wymaga.
Wszystkich cieszy „złota jesień”,
z tym kojarzy się nam wrzesień.
O październik też zahacza,
lecz ten obraz nam wypacza
jedenasty miesiąc w roku.
Boskich nie zna nikt wyroków,
czy listopad będzie dżdżysty,
czy na niebie błękit czysty.
Oto mamy „na bieżąco”,
prawdę dżdżą ociekającą
o potrzebie tej wilgoci,
którą ziemia… znów wypoci.
Drzewa, krzewy, liczne trawy,
doszły już do takiej „wprawy”,
że brakuje wody wszędzie.
Pustyń wkrótce nam przybędzie.
Pięćset litrów w ciągu doby,
zużywają te osoby,
które jedzą, piją, wydalają
i kąpieli zażywają.
Jeszcze więcej „piją” drzewa,
więc się w Ziemi nie przelewa.
Gdy zajrzymy do przemysłu
uratuje mnie cudzysłów,
gdy to wszystko skomentuję.
Byłbym zwykłym, podłym (…..),
deszcze w Polsce krytykować.
Czas najwyższy je szanować!
Komentarze (5)
Szanujmy deszcze po upalnym lecie.
Pozdrawiam :)
Świetne bardzo na czasie.
Tak, to prawda, deszcze bywają na wagę złota...coraz
częściej. Z podobaniem i pozdrowieniem :)
Oj tak, czasem łakniemy go jak ziemia sucha, bo miło
jego granie o szyby posłuchać
Dokładnie. Na wiosnę były u mnie dwa nieduże deszcze.
Wszystko niemal uschło, tym wszystkie strumyki i
jeziorka. Polska, a przynajmniej jej część, zamienia
się w pustynię. Firmy ubezpieczeniowe nie ubezpieczają
od suszy. Prawdziwy dramat. Teraz listopad i ciągle
nie pada.