Zły Bóg - vanitas vanitatum et...
Gdy przyszedł po nas
Czarny Pan w swym ręku dzierżąc miecz
Powiedział tylko kilka słów
i każdy wiedział, gdzież biec.
Fałszywie dla nas śpiewak grał
i stał w epicentrum męki
Nie patrzył wprost, nie patrzył w dal
Szczęśliwy ślepiec - nie widział martwych
ciał
Nie licząc pocisków, straconych
przyjaciół
pokrytych niewdzięcznym kurzem
Nie licząc zadrapań, jęków i ran,
walczylismy, jak mówił Pan
"Chcieć to móc!"
Grabieżca żony nasze bił
i topił w jeziorach dzieci
I chociaż serca targał żal
wrócić do rodzin - nie wróciliśmy
Na zamku chleba nie było już
i wody nie mieliśmy
I człowiek, choć głodny wciąż walczyć
chciał
bo po zwycięstwo przybyliśmy
I broniąc murów, ratując twierdzy
W imię ojczyzny - zabici
Nim bezkresny horyzont pokryje ląd
Skąd, nieszczęśni, przyszliśmy?!
Nie naszym losem szczęśliwie żyć
i spokój miec na codzień
Lecz naszym przeznaczeniem jest
umierać, w teatrze, przed Bogiem.
I grać swą rolę krótki czas, by potem ufnie
upaść w otchłanie piekieł
czekać lat.... nim cię spod nich Pan
miłosierny wygrzebie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.