ZMAGANIA
Przyszła do mnie czwartego dnia,
ubrana w czarne litery,
niekochana.
Tak jak ja, wyrwana nocy, niedokończona.
Bez słów składała czarne origami.
Nie pytałam po co.
Jak niespełniona śmierć snuła się po
kortarzach,
nadsłuchując oddechów śliskich ścian.
„Na kolana” krzyczały igły i tęgie
pielęgniarki.
Jaśminiowe chmury i trawy po kolana -
tam szukałam kwiatów. Dziecięcy koncept –
szczęście.
Śmiech rozrywał to co już było rozdarte.
Szpitalne szepty wywróżyly, ze nie
wypuszczą.
Szeptała mi kołysanki jak matka o pijanych
oczach.
I nie mieli dla mnie odpowiedniej
klatki,
nie mieli jak uwiązać...
Komentarze (14)
Trudny temat. Trudny wiersz.
Msz, dobry wiersz na trudny temat.
Pozdrawiam Leno serdecznie.
Po: "Nie pytałam po co." i "szczęście,",
dałbym Leno enter. Myśl/ koncept w tych miejscach się
naturalnie zatrzymuje. Przy głośnym czytaniu, tam
wychodzą pauzy. Podział na strofy moim zdane również w
odbiorze uczyni wiersz łatwiejszym.
Podoba się,
pogodności,
marcin...
Enigmatyczny wiersz, pozdrawiam
Poruszający, pobudzający najgłębsze obszary wyobraźni.
traumatyczne przeżycie.
Bardzo zagadkowy. :)
Wspaniały tekst!
Chylę czoła.
Powracam wielokrotnie do tego wspaniałego wiersza.
"Śmiech rozrywał to co już było rozdarte" - mało kto
potrafi tak prosto oddać tak wiele.
Dobrze oddane traumatyczne przeżycia.
Pozdrawiam:)
Z zaciekawieniem przeczytałam. Życie i śmierć inaczej.
Serdecznie pozdrawiam :)
zatrzymałem się
Tak, mocny wiersz, zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Niesamoeity, strasznie silny wiersz. - Nie wybrzyzam
na Beja, ale - to nie jest wiersz na nasz Portal. To
nie jest wiersz na jeden raz, - A tutaj - przewaznie
sie nie wraca.
Pozdrawiam serdecznie:)