Zmarnowane życie....
Na dachu wieżowca biała sukienka powiewa
Dziewczyna pomału do skoku się
przymierza
Ostatnie myśli wokół dawnego życia
krążą,
Lecz ból i cierpienie i tak swoje robią.
Lekkie odbicie i już wśród chmur szybuje
Pomału do lądowania się przygotowuje
Przez ułamek sekundy wracają
wspomnienia.
Przypomina jej się ostatnia niedziela.
Spacer z ukochanym wśród kwitnących
kwiatów,
A potem słodki pocałunek niby na
dobranoc.
Nagle dziewczyna żałuje decyzji…
Chcę się cofnąć w górę i przeprosić
wszystkich.
Lecz zdaje sobie sprawę z tego, że wrócić
nie może,
Odpowiedzialność za swe czyny każdy musi
ponieść.
Beton nieubłagalnie zbliża się do jej
twarzy
Dziewczyna chaotycznie macha
rekami…
Po chwili pod wieżowcem tłumy się
zbierają,
Połamaną niewiastę karetką zabierają
Rodzice z płaczu drżeć nie przestają.
A tak kochali swoja małą córeczkę,
Wierzyć im się nie chce, że nie żyje i
nigdy już im nie powie, co do nich
czuje…
Zanim zmarnujemy sobie życie pomyślmy o
innych,
Co będą czuli jak ich opuścimy?
Czy warto się poświęcać, przez kilka złych
chwil,
Gdy można spokojnie doczekać
dobrych…?!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.