Zmęczona ziemie mrozem
Ranek lśni srebrem dosłownie w
przestrzeni
w powietrzu
srebrne płaty śniegu srebrem położone
blask latarń, mrozowi w ukłonie
Ciszą zalęgła ulicą w mieście
Puste bez stuków butów trotuary
Pozamykane szczelnie okiennice
Magiczny ranek, mrozu czary
Niebo mgliste szczelne parasolem nieba
Z dala dzwon kościoła nawołuje do
ołtarza
Pustki wszędzie, ta mroźność rzadko się
zdarza
Milknie dzwon, ciepła i światła potrzeba
Wychodzą kochankowie w kożuchy ubrani
Gdzie on zgubiony, gdzie ukochana pani
Nawoływanie imion, niosą się taflą lodu
poranek, gorące serca, wokół pełno
chłodu
Autor:slonzok knipser
Bolesław Zaja
Komentarze (3)
Zmęczona ta ziemia mrozem! nie długo już słoneczko ją
ogrzeje!
Pozdrawiam:)
A mi zrobiło się na sercu ciepło, mimo, że klimat
wiersza zimny. W całym mrozem zziębniętym wierszu i
tak znalazł się rozgrzewający wątek..."gorące serca"
Wiersz bardzo mi się podoba, piekne metafory.
Zmęczeni nie zawsze zasługują na miodową ulgę.